środa, 10 grudnia 2014

rozdział IV - Więcej nie pije


  Erza wpatrywała się wielkimi oczami we wnętrze kartonu, a potem zerwała się i niczym błyskawica wybiegła z gildii. Byłam szalenie ciekawa co spowodowało jej reakcje, ale nie miałam siły zrobić ani kroku. Bezwładnie opadłam na krzesło stojące koło mnie. Musiałam się napić. Już dawno przestałam liczyć kufle sake, które w siebie wlałam przez zdenerwowanie, podczas przygotowań. Ponownie pozbyłam się wysokich butów. Spięłam włosy w wygodny kucyk i duszkiem wypiłam kolejną porcje alkoholu, której zarzadałam od Mirajane. Dziewczyna spierała się chwile, martwiąc się o mój stan, ale w końcu ustąpiła. Zaczęło już świtać. Była czwarta, może piąta. Członkowie Fairy Tail zaczęli zbierać się z podłogi i leniwym, chwiejnym krokiem podążali do domów. Podparłam czoło na dłoniach i zamknęłam oczy. Nie potrafiłam jednak zasnąć. Przez dłuższy czas siedziałam bezczynnie, pogrążona w swoich chaotycznych myślach. Od czasu do czasu, skupiałam swoją uwagę na odgłosach pochodzących z gildii. Natsu całkowicie obudzony, biegał po budynku powodując hałas, który obudził by zmarłego. Po jakimś czasie do moich uszu dotarła tradycyjna kłótnia Salamandra i Gray'a.
- ...Z resztą ty i tak nie zrozumiesz. Idę do domu. Mam cię dość.- Mówił przyciszonym głosem mag lodu, odchodząc w stronę drzwi.
- Grey czekaj! - Krzyknęła Mira gdzieś zza lady.
- Co jeszcze? - warknął, prawie niedosłyszalnie.
- Mógłbyś zanieść kogoś do domu? Będzie dużo łatwiej sprzątać przy mniejszej liczbie osób pod nogami. - można było sobie wyobrazić jaki uśmiech zagościł na jej ustach.
- Pewnie - odpowiedział od niechcenia, prawdopodobnie rozglądając się po gildii.
  W budynku zostało dziewięć osób. Pomijając Mire i Bisce, która przyszła pomóc sprzątać zanim impreza w ogóle się skończyła, i mistrza oraz Elfmana, których raczej lepiej było zostawić w spokoju, trzebabyło wynieść stamtąd trzy dziewczyn. Najbliżej mieszkały Juvia i Lissana. Moje mieszkanie znajdowało się najdalej. Już miałam się podnieść, gdy donośny głos chłopaka zadzwonił mi w uszach.
- Ej zapalniczko, może byś pomógł. Dom Lucy masz po drodze. Ja wezmę Juvie i oszczędzimy sobie trudu.
- Chyba żartujesz. Jest za ciężka, minęła by wieczność zanim bym tam doszedł. - mruknął obrażony, a potem zaśmiał się beztrosko - Wezmę Lissane jest mniejsza.
  Postanowiłam im obojgu oszczędzić trudu. Ospale podniosłam głowę, przetarłam oczy i zamrugałam kilka razy żeby wyostrzyć wzrok.
- Mną się nie przejmujcie. Potrafię sobie sama poradzić.- mruknęłam uśmiechając się i próbując wyglądać na trzeźwą.
  Śmiech różowowłosego ucichł. Przeciągnęłam się, chwyciłam moje czarne szpilki  i machając im na pożegnanie przez ramię, chwiejny krokiem wyszła z budynku gildii.
  Szumiało mi w głowie. Za plecami słyszałam głosy magów kontynuujących kłótnie. Potykałam się o własne nogi i kamienie wystające z drogi, ale wytrwale trzymałam pion. Podążałam uparcie główną ulicą Magnoli, ignorując zdziwione spojrzenia mijających mnie ludzi. Na szczęście zważywszy na wczesną porę było ich niewielu. Gdy dotarłam do mostu, prowadzącego na drugą stronę rzeki, postanowiłam chwile odpocząć. Odłożyłam buty, z trudem wspięłam się na barierkę, usiadłam na niej i spuściłam nogi.
  Z zaciekawieniem patrzyłam na krew skapującą z moich stóp do błękitnej rzeki. Woda na kilka chwil zmieniała kolor, a potem zamazywała wszelki ślad po istnieniu szkarłatnej cieczy. Wschodzące słońce rzucało świetlne refleksy na delikatnie falującą tafle wody. Widok bez wątpienia był olśniewający. Krystalicznie czysta woda kusiła, obietnicą orzeźwiającej kąpieli. W pobliżu nikogo nie było. Dałam się przekonać lśniącej toni i zeskoczyłam wprost w jej odchłań.
- Lucyy!!! - usłyszałam gdzieś w oddali.
  Moje ciało przeszły ból, gdy uderzyłam o dno usiane ostrymi kamieniami. Z trudem wynurzyłam się na powierzchnie. Nad wodą przytrzymało mnie silne ramie.
- Dziewczyno co ty robisz?
  Gray wpatrywał się w moją twarz z przerażeniem. Oddychał ciężko. Jego czarne włosy były mokre, a po twarzy i torsie spływały strużki wody. Rzeka była dość płytka, więc stojąc woda sięgała mu trochę ponad pas. Oczywiście w między czasie pozbył się niemal wszystkich, swoich ciuchów. Odgarnęłam grzwkę z oczu i uwalniając się z jego ramion, roześmiałam się beztrosko. Przecież jeszcze nie dawno ratował mnie przed utonięciem w jeziorze.
- No co? Biorę kąpiel.
 Mój śmiech przekształcił się w histeryczny chichot, a potem w głośny płacz. Opadłam bezradnie do wody zanurzając się po samą szyje. Chłopak przypatrywał mi się chwile ze zdziwieniem i pochylił się nade mną. Przytuliłam się do jego zimnej klatki piersiowej. Po chwili odwzajemnił uścisk, a potem wziął mnie na ręce i wyszedł z wody.
  Przemierzaliśmy ulice Magnoli, odprowadzani zdziwionymi spojrzeniami. Fullbaster nie pozwolił mi iść o własnych siłach. Oplatałam rękami jego szyje. Dygotałam i pochlipywałam cicho.
- Gray? Nie jestem gruba, prawda?
  W moim głosie słychać było niezmierny smutek.
- Wariatka - powiedział z rozbawieniem, kręcąc głową.
  Z lekkim sercem zasnęłam na jego ramieniu, całkowicie zmęczona płaczem i wszystkimi wydarzeniami z dzisiejszego dnia. Podświadomie mu ufałam. Wiedziałam, że jestem bezpieczna.

Gray:

  Żeby tak się wystraszyć przez jakieś wybryki nastolaty. Nawet Erzie tak nie odbija po alkoholu. Niedawno panicznie bała się wody, a teraz sobie tak po prostu wskoczyła do rzeki.
  Niosłem ją w stronę mieszkanie. Serce nadal waliło mi ze strachu i zdenerwowania. Nieliczni o tej porze ludzie omijali nas szerokim łukiem lub skręcali nagle w jakąś boczną uliczkę. Ignorowałem ich. Lucy pochlipywała cicho na moim ramieniu. Trzęsła się z zimna, więc przyspieszyłem kroku. W oddali widziałem jej dom.
- Grey? Nie jestem gruba, prawda? - powiedziała cicho, zachrypniętym od płaczu głosem.
  Na prawdę Lucy tym się przejmujesz? Nie przejmujesz się tym, że zaraz się wykrwawisz?
  Nie należała do najlżejszych, ale na pewno nie można by nazwać jej grubą. Z resztą na pierwszy rzut oka było widać co jest powodem jej ciężaru. W gruncie rzeczy Natsu przegiął. Musiało ją to zaboleć skoro dalej to pamiętała.
  Po kilku minutach marszu poranione stopy bolały mnie, a ręce zaczęły odmawiać posłuszeństwa. Alkohol zrobił swoje. Więcej nie pije.
- Wariatka - mruknąłem, maskując wysiłek, śmiechem.
  Zbliżaliśmy się do celu. Z przerażeniem stwierdziłem, że dziewczyna zasnęła.
  No pięknie. Może podłoże cię jeszcze spać i opatrzę rany?  Ciekawe najpierw jak dostaniemy się do mieszkania. Obie ręce miałem zajęte. Gdzie ona mogła schować klucz? Może jest z tymi magicznymi?
  Dopiero teraz zaważyłem, że Heartphilia jest praktycznie naga. Piersi zasłaniał jej kawałek postrzępionego, czerwonego materiału, a o spódniczce nie było już nawet wspomnienia. Po czułem ciepło na policzkach, a po podbrzuszu przeszedł mi przyjemy dreszcz.
 Jej idealne ciało pokrywało mnóstwo płytkich ran oraz dwie długie szramy, jedna na brzuchu, a druga na udzie. Z nich wypływało najwięcej krwi. W dodatku zgubiła klucze. Będzie miała niemiły poranek.
- No to zabalowałaś Lucy - westchnąłem ciężko
 Odwróciłem wzrok jeszcze bardziej się rumieniąc. Oblizałem spierzchnięte wargi, dopiero po chwili uświadamiając sobie jak mi gorąco. Kucnąłem z wysiłkiem, zaglądając pod wycieraczkę. Łatwo poszło. Podziękowałem dziewczynie w duchu.
  Po małych akrobacjach w końcu otwarłem drzwi i z ulgą zmierzałem w stronę jej łóżka. Moje nogi słabły z każdym krokiem. Pomieszczenie wokół wirowało. Jeszcze pięć metrów. Cztery. Trzy. Dwa. Auł.
  Lucy gwałtownie otworzyła oczy i napotykając moje spojrzenie cicho jęknęła. Bałem się że zaraz zacznie krzyczeć, ale tylko wpatrywała się we mnie zaskoczona. Ręce miałem oparte na łóżku, po obu stronach jej głowy, a przydługie włosy zwisały dotykając jej twarzy. Mój tors przylegał do jej pełnych piersi, a jej nogi plątały się z moimi. Przetoczyłem się szybko na prawo i spadłem z, na szczęście, niezbyt wysokiego łóżka. Dziewczyna po raz kolejny zaczęła się histerycznie śmiać. No i kto tu ma ciężki poranek?
  Trzeba było się jak najszybciej stamtąd wynosić, albo w ogóle nie wyciągać jej z rzeki.
  Nie miałem siły się podnieść. Przymknąłem oczy, żeby zebrać całą energie jaka mi została. Nagle poczułem ciężar na klatce piersiowej, który przygwoździł mnie do podłogi. Otworzyłem oczy i zobaczyłem przed sobą twarz Lucy z malującym się na niej chytrym uśmieszkiem. Jej ciepłe usta zetknęły się z moimi, a ja mimowolnie odwzajemniłem pocałunek. Heatphilia oderwała się ode mnie i usiadła triumfalnie na moim torsie. Byłem w szoku.
  Nie potrafiłem się ruszyć ani odezwać. Prawie naga dziewczyna siedząca na tobie, na prawdę odbiera rozum. I to taka dziewczyna. Jakby nie było to ja też byłem w samych bokserkach.
  "Chwila, chwila przecież ona jest ranna i pijana. Grey ogarnij się." - w mojej głowie odezwał się głos rozsądku.
- H-Hej Lucy co ty r-robisz?
- Przecież wiem, że tego chcesz! - powiedziała to tak, że każdy by jej uwierzył.
 Przejechała paznokciami od mojej szyi do miejsca między swoimi udami, żłobiąc długie, czerwone zadrapania na mojej skórze. Zadrżałem. Przygryzła zmysłowo wargę, odchylając głowę do tyłu i poruszając biodrami. Jej ciało ocierało się o mnie powodując fale gorąca. Bluzka podniosła się delikatnie ukazując jeden z jej sterczących sutków. Brązowe oczy zalśniły rządzą. Jej dłonie przejechały wzdłuż brzucha, ocierając się ranę i znikając pod czerwonym materiałem. Dziewczyna jęknęła cicho w reakcji na swój własny dotyk. Oddychałem ciężko, obserwując jej każdy, seksowny ruch. Z całych sił starałem się powstrzymać ręce, które sunęły po jej udach i po chwili zaciskały się na jędrnych pośladkach. Dziewczyna spojrzała na mnie trochę zdziwiona, ale coraz bardziej podniecona. Z każdą sekundą pragnąłem jej coraz bardziej. Nie wytrzymałem. Podniosłem się nagle zsuwając ją niżej, na swoje kolana i wpijając się w jej usta. Przybliżyła się i zarzucając mi ręce na szyje, całkowicie oddała się pocałunkowi. Ogień wewnątrz mnie płonął, topiąc mój lód. Nagle dziewczyna oderwała się od moich ust i szepnęła mi do ucha.
- Niegrzeczny panicz, chce przelecieć pijaną dziewczynkę.
 Magini gwiezdnych duchów upadła obok mnie dusząc się ze śmiechu. Chwile trwało zanim otrząsnąłem się z szoku. Nie byłem na nią zły. Byłem wściekły na siebie. Widziałem oczami wyobraźni załamaną Juvie, próbującego mnie zabić Natsu, miny moich przyjaciół i Lucy, która przypomni sobie co tu zaszło. Walnąłem się otwartą dłonią w czoło.
 Heartphilia śmiała się przez następne 15 minut. Potem zasnęła.Opatrzyłem i przemyłem jej rany, a potem przykryłem ją kocem i wyszedłem. Dochodziła szósta. Musiała wytrzeźwieć, a ja znaleźć swoje ubrania. To będzie naprawdę ciężki dzień.
  Jeszcze nie wiedziałem, że ten dzień zmieni się w rok, a uroczą blondynkę widzę ostatni raz.


★★★★★★★★★
Udało mi się ;3
W sumie go tylko poprawiałam ;p
Współczuje Lucy XD
Jestem okrutna ;___;
Mam nadzieje, że nie zrobiłam za dużo błędów O.o
Jak coś widzi cię to pisać
Będę poprawiać ;p
Tymczasem lecę się uczyć XD

********

Wakacje! wybawienie moje!
Wy jesteście jak zdrowie
Ile was trzeba cenić ten tylko się dowie
Co do szkoły uczęszczać musi...

Tymczasem przenoś moją dusze utęsknioną
Do tych nocy przespanych
Do tych dni wolnych
Blaskiem słońca i radością przepełnionych...

******

No wierszy to ja pisać nie będę ;___;




2 komentarze:

  1. O! Widzę, że GrayLu zaczyna rozkwitać! Wyobrażam sobie minę Juvii i popadam w jakiś taki dziwny chichot. Sama nie mam pojęcia dlaczego.xD Natsu nie umie dobierać słów, lecz miło by było widzieć o dla odmiany z Lissaną. Lubię białowłosą i to byłaby miła odmiana.
    Heh.Lucy powinnaś pić częściej! Na dobre Ci to akurat wychodzi. Przynajmniej ja tak uważam.Co jeszcze? No nic. Idę nadrabiać kolejne rozdziały.
    Pozdrawiam Lavana Zoro ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej, witam i pozdrawiam. Jestem zszokowana.
    Naprawdę. GayLu? Dziwne. Jeszcze tego nie widziałam. Myślałam, ze to będzie dziwne ale co się okazało? To jednak naprawdę ciekawy paring. XDDD
    Natsu i Lisanna? Nie przeszkadza mi to no ale no... XD
    Tak czy inaczej super rozdzialik wyszedł i fajnie go napisałaś. A i przepraszam za spóźniony komentarz. ;-;

    OdpowiedzUsuń