niedziela, 21 grudnia 2014

rozdział VI - Mrok


 Obudziłam się czując niesamowite pragnienie i suchość w ustach. Podniosłam się i chwyciłam za głowę. Pulsujący ból rozchodził się po całej mojej czaszce.
"O - kur - wa - mo - ja - gło - wa" To jedyne co przychodziło mi na myśl.
 Sięgnęła po szklankę stojącą koło łóżka i wypiłam duszkiem całą wodę, jaka się w niej znajdowała, po czym z powrotem opadłam na miękką poduszkę. Przyglądałam się sufitowi, próbując ocenić swoją sytuacje.
  Była pierwsza po południu. Sobota. Strasznie mnie suszyło, a głowa mogła lada chwila wybuchnąć. Po prostu miałam niemiłosiernego kaca. Dodatkowo bolała mnie każda partia ciała, a skóra lepiła się od brudu. Byłam przykryta cienkim kocem. Moja bluzka była w strzępach i zostałam w samych majtkach. Zamknęłam oczy i skupiłam myśli. Na wpół przesiąknięte krwią bandarze, owijały się wokół mojego brzucha i uda.
  Ja pierdole, co ja wczoraj do robiłam?
  Powoli przypominałam sobie fragmenty z poprzedniego dnia. Nie potrafiłam złączyć ich w logiczną całość. Co się do chlory działo? Grey. Musiałam z nim pogadać. Mam nadzieje, że wszystko pamięta. Był ze mną chyba przez większość czasu. Zaniósł mnie do domu?
  Na moich policzkach pojawił się rumieniec. Przecież jestem prawie naga. Nigdy więcej alkoholu. Ze wstydu zakryłam twarz rękami i skupiłam się na pragnieniu kąpieli.
  Postanowiłam dla bezpieczeństwa zostać w domu. Z trudem wstałam z łóżka, o mało co przy tym nie wymiotując. Udałam się pod prysznic. Bezużyteczne resztki ubrań i bandaże wyrzuciłam do kosza. Powoli weszła pod ciepły strumień. Zacisnęłam zęby. Mnóstwo zadrapań i płytkich ran piekło w kontakcie z wodą. Te głębokie i stopy, na których ledwo potrafiłam się utrzymać, natomiast paliły żywym ogniem. Szybko skończyłam kąpiel. Zmieniłam opatrunki i wyszłam z łazienki. Przebrałam się w szare dresy i luźną koszulkę. Mój żołądek domagał się posiłku, ale na samą myśl o tym robiło mi się niedobrze. Wzięła butelkę wody i wróciłam na wygodny materac jednak ból nie pozwalał mi zasnąć.
  Powoli docierało do mnie co się wczoraj działo. Pamiętałam już niemal wszystko do momentu, gdy usnęłam na ramieniu Fullbuster'a. Może lepiej by było, gdybym jednak sobie nie przypomniała. Ile ja w ogóle wypiłam?. Za dużo. Nakryłam głowę kocem chowając się przed światem. Będzie lepiej jeśli nie będę pokazywać się w gildii w najbliższym czasie. Mam nadzieje, że większość była w gorszym stanie niż ja. Nie mogłam po prostu zaliczyć zgona jak wszyscy?
   Leżałam, próbując, skupić się na czymś innym niż ból i wstyd. Nagle drzwi otworzyły się z hukiem. Błyskawicznie podniosłam się z łóżka, czując kolejną fale cierpienia i odpływ krwi od mózgu. W progu stanęła postać zwiastująca kłopoty. Właścicielka. Wciągnęłam głośno powietrze. Zapomniałam o czynszu, a następnego dnia mijał termin zapłaty. Połowę kasy wydałam na prezent dla Erzy, którego pewnie nawet nie otworzyła.
-Gemen'asai gomen'asai zapłacę jutro! obiecuje! - wykrzyczałam, zamykając oczy i czekając na kare. Nic się jednak nie stało. Powoli uchyliłam powieki. Dostrzegłam jej pełny politowania wzrok. Musiałam wyglądać naprawdę strasznie.
- Masz czas do wtorku.
  Wyszła trzaskając drzwiami. Choć nie było tego widać na pierwszy rzut oka, była dobrą kobietą.
  Z ulgą wróciłam do poprzedniej pozycji. Zaćmiony umysł nie pozwalał mi myśleć. Musiałam spłacić zaległość, ale nie miałam pomysłu jak to zrobić. Nie mogłam udać się na misje w takim stanie.
  Może pożyczyć? To chyba jedyny sposób. Jak tylko dojdę do siebie oddam z nawiązką. No to teraz tylko od kogo? Erza? Nie. W sumie boje się nawet zapytać. Natsu? Chyba jest na mnie zły. Muszę koniecznie z nim pogadać , ale jeszcze nie teraz. Grey? Pomógł mi wczoraj to chyba wystarczająco. Nie mogę go tak wykorzystywać. Ojoj. Może Levy? Ostatnio była na misji z Gajeel'em. Ona zawsze ratuje mnie z opresji.
  Zdecydowałam, że zapytam niebieskowlosej. Z trudem przewróciłam się na drugi bok. Spojrzałam na zegarek. Dochodziła trzecia. Było pewne, że tego dnia nie zrobię nic pożytecznego. Po raz kolejny zaburczało mi w brzuchu.
  Co mogę zjeść, żeby tego zaraz nie zwrócić? Dobrze żeby było to coś dobrego na kaca. Nie miałam żadnych pomysłówna ani wiadomości ten temat. Jedyną szansą jest Crux. Rozejrzałam się po pokoju.
 Gdzie ja je... Zgubiłam? Serce zabiło mi szybciej. Brałam je wczoraj ze sobą do gildii. Musiałam mieć je przy pasku od spódniczki. To nie mogła być prawda. Nie, nie, nie, nie, nie. Z przerażeniem zaczęła przeszukiwać pomieszczenie.
  Po dwóch godzinach skończyły mi się pomysły, a kluczy dalej nie znalazłam. W moich oczach połyskiwały się łzy. Ostatni raz przeczesałam pokój i usiadłam bezsilnie na łóżku. Podparłam głowę na rękach, a ogromne krople zmoczyły spodnie, zmieniając ich kolor na ciemniejszy.
  Gdzie one jeszcze mogą być?
  Przypominałam sobie po kolei wszystkie miejsca, w których wczoraj byłam. Miałam trzy opcje. Gildia, ulica albo rzeka. Wyjrzałam przez okno, w które uderzały duże krople, wybijając swój własny rytm. W oddali, za budynkami i ścianą deszczu, mogłam dostrzec dach Fairy Tail. Tam postanowiłam zacząć poszukiwania.
  Ubrałam trampki i wybiegłam, zakładając w miedzy czasie czarną bluzę z kapturem.
  Przemierzałam ulice Magnolii szybkim krokiem, rozglądając się czujnie wokół siebie. W butach przelewała mi się woda, wydająca zabawny dźwięk przy każdym kroku. Po moich policzkach spływały łzy, ale skutecznie maskował je deszcz. Moje ubrania były doszczętnie przemoczone, a rany się otworzyły, ale nie zwracałam na to większej uwagi. W tym momencie liczyły się tylko moje gwiezdne duchy.
  Z rozpędu wpadłam do gildii i bez słowa usiadłam koło Levy czytąjacej książkę. Dziewczyna podniosła wzrok znad lektury i spanikowana patrzyła na krople spływające po moich policzkach.
-Zgubiłam... - mruknęłam załamującym się głosem, a nowa fala łez wypłynęła z moich oczu.
- Lu? Co zgubiłaś? - Zapytała próbując zachować spokój.
- Klucze - odrzekłam ledwo dosłyszalnie.
  Mcgarden zakryła usta dłońmi i gwałtownie wciągnęła powietrze.
- Ale gdzie je zgubiłaś?
- Gdybym widziała to bym je znalazła - wybuchłam.
  Moja głowa z hukiem uderzyła w stół, z gardła wydarł się jęk rozpaczy, a potem cichy szloch. Niebieskowlosa usiadła obok i mnie przytulia. Mimo iż była mała jej ramiona skutecznie mnie uspokoiły.
  Lubiłam tą dziewczynę. Z resztą kto jej nie lubił? Zawsze miła i uśmiechnięta. Szalenie inteligentna. Mały człowieczek, który zawsze wszystkich pocieszał.
   Minęło kilka minut zanim się opanowałam. Czułam nieokreśloną bezradność. Odsunęłam się od dziewczyny i spojrzałam na jej zamyśloną twarz.
- O czym myślisz Levy? - zapytałam, ocierając resztki łez.
- Ciii... - ucieszyła mnie dodatkowo ruchem ręki.
  Widziałam, że próbuje sobie coś przypomnieć. Poczekałam chwile z zaciekawieniem przypatrując się jej skupionym oczom.
- Natsu miał chyba...
Resztę jej słów zagłuszył trzask drzwi. Wybiegłam naprzeciw zachodzącemu słońcu, które właśnie przebiło się przez chmury. Rozejrzałam się wokół siebie, zastanawiając się gdzie tak właściwie mam iść.
  Moje serce napełniła nowa nadzieja. Zrzuciłam z głowy kaptur i wycisnęłam wodę z włosów. Czułam ból na całym ciele i lepkość mokrego materiału. Zignorowałam to i ruszyłam biegiem w stronę domku Natsu.



Kilka godzin wcześniej:


- Kłamiesz!
  Natsu podniósł się gwałtownie odrzucając stół na bok i podpalając swoje ciało. Zacisnął pięści i ugiął nogi szykując się do walki. Jego oczy płonęły rządzą zemsty. Tego było już za dużo. Grey, który był dla niego jak brat, stał się jego wrogiem.
- Zamknij się! Nic nie wiesz!
  Fullbuster również wstał z miejsca przyjmując pozycje do ataku. Powietrze wokół niego stało się lodowato zimne, a osoby w gildii zadrżały. Salamander, który był dla niego jak brat, uważał go za wroga.
  Napięcie między magami rosło z każda sekundą, a walka stawała się nieuchronna. Mierzyli się spojrzeniami.
- Przestańcie!
  Mirajane stanęła między chłopcami, próbując złagodzić sytuacje.
- Jeśli chcecie się bić, to wyjdźcie na zewnątrz.
 Miała nadzieje, że dzięki temu trochę ochłoną, albo przynajmniej nic nie zniszczą. Zwątpiła, gdy napotkała wzrok Natsu. Zadrżała. Wyczuwała, że to nie będzie zwykła walka.
  Zaczęła się o nich martwić. Ostatnio im się nie układało. Zaraz po turnieju magicznym ich przyjacielskie bijatyki zmieniały się w prawdziwe wojny o przetrwanie. Przekomarzanki słowne przybierały coraz częściej formę prawdziwych kłótni. Dawne wyzywające spojrzenia teraz były zapowiedzią walki na śmierć i życie.
- Wyjdźcie - powiedziała stanowczo białowłosa, wskazując palcem drzwi i odwracając wzrok.
  Magowie opuścili budynek. Kierowali się w stronę pobliskiego pola. Członkowie gildii odprowadzili ich drwiącymi spojrzeniami, nie wyczuwając zagrożenia.
  Kelnerka posłała znaczące spojrzenie w stronę mistrza, który tylko spakajająco kiwnął głową.
  Znowu stali naprzeciw siebie, nie zwracając uwagi na deszcz, który zmoczył ich ubrania. Strużki wody spływały po ich twarzach, a ubrania przyklejały się do ciała. Byli sami. Napięcie osiągało swój szczyt. Ostatni raz zmierzyli się spojrzeniami. Głęboko w umyśle maga lodu czaił się strach przed Dragneel'em. Znał możliwości swojego przeciwnika. Teraz, gdy obwiniał go o zdradę przyjaciół, był go w stanie nawet zabić.
- Zawiodłem się na tobie Fullbuster. - rzekł różowołosy niespotykanie poważnie, przekrzykując dzielącą ich odległośc i szum deszczu.
  Jego kamienna twarz nie wyrażała emocji. Tylko w oczach, nawet z daleka, można było dostrzec obietnice szybkiej śmierci.
- Co ty odpierdalasz Natsu? - zapytał Grey, delikatnie drżącym głosem, opuszczając na chwile gardę, by pokazać przyjacielowi, że nie chce wojny.
- Daje ci nauczkę!
  Smoczy zabójca wybił się z podłoża, błyskawicznie pokonał metry dzielące go od celu. Płonąca ręka uderzyła w twarz ciemnowłosego, który nie zdążył sparować ciosu. Chłopak przeleciał kilka metrów i wylądował na ugiętych nogach, żłobiąc podłużne wgłębienia w ziemi. Podparł się lewą ręką o podłoże, a prawą z cichym chrzęstem nastawił szczękę. Jego oczy przysłaniała zbyt długa, mokra grzywka, która rzucała cień na przystojną twarz. Fullbuster szybkim ruchem zerwał z siebie bluzkę, ukazując idealnie wyrzeźbioną klatkę piersiową. Sytuacja stała się poważną.
  Sekundy się dłużyły. Magowie skupiali się na swoich oddechach. Czuli każda krople spływającą po swoim ciele i najdelikatniejszy podmuch wiatru. Próbowali odgadnąć swoje zamiary. Myśli różowowłosego ograniczały się do nienawiści do Fullbustera i wyczucia jego następnego ruchu. Grey czekał na idealny moment do ataku. Nie chciał zranić przyjaciela, ale wiedział, że przegrana tym razem może oznaczać śmierć. Znał Natsu na wylot. Ostatnio działo się z nim coś dziwnego. Nie potrzebnie w ogóle zaczynał tą walkę. Teraz żałował.
- Czemu ty mnie nigdy nie słuchasz? - mruknął zimno.
  Mag lodu przymknął na moment oczy i odepchnął się stopami od ziemi wyskakując wysoko nad głowę Salamandra. W jego dłoniach pojawiły się półtorametrowe miecze stworzone z lodu. Celował w nogi by zapewnić sobie wygraną bez zadawania niepotrzebnych obrażeń chłopakowi. Był jednak z byt wolny.
  Smoczy Zabójca spojrzał do góry, głęboko w jego oczy i chwycił miecze, które od razu zamieniły się w wodę. Grey wylądował na ziemi obok Natsu i odbiegł szybko na bezpieczną odległość. Stanął do niego tyłem nie chcąc ponownie widzieć tego spojrzenia przepełnionego żalem, smutkiem i... no właśnie co to było?
- W co ty grasz Gray? - zapytał jakby ze smutkiem Salamander.
- A ty w co grasz Natsu? - odpowiedział mu pytaniem przez ramie.
- Przeleciałeś Lucy, chodź dobrze wiesz, że nie tykamy lasek z własnej gildii- mówił  z wyrzutem Dragneel zbliżając się do maga lodu. - Złamałeś zasadę i nie pozwalasz się ukarać.
   Natsu, co jest kurwa z tobą? To nie ty! Ty byś tak nigdy nie powiedział. Ale ciało i moc przede mną były z całą pewnością mojego najlepszego kumpla.
- Przestań. To nie tak... - Brunet odwrócił się do Salamandra i ponownie spojrzał głęboko w jego zielone oczy. Widział w nich prawie niezauważalne wahanie.
- A jak? Wiem co widziałem. Byłem tam potem. Chciałem tylko... - Opuścił na chwile głowę - I jeszcze to... - Różowowłosy wskazał z wyrzutem na długie zadrapania na torsie przyjaciela. Fullbuster z rozdrażnieniem odepchnął jego rękę.
- To nie tak Natsu!! Czemu ty mnie nigdy nie słuchasz?
- Słucham cię, ale ci nie wierze. - powaga przepełniała jego głos.
  Ciemnowłosy opadł na kolana, podnosząc ręce w geście oddania i spojrzał w górę na przyjaciela.
- Jeśli chcesz to mnie zabij. Ale między mną, a Lucy... - szukał tej odrobiny zwątpienia, która jeszcze przed chwilą dostrzegał, ale jego oczy były teraz... - ...nic nie zaszło. - dokończył jednym tchem i opuścił z przerażeniem głowę. Jego oddech przyśpieszył, a ręce zaczęły drżeć. Kurwa. To koniec.
- Łżesz! - krzyknął Dragneel wymierzając ognistego kopniaka, klęczącemu przed nim chłopakowi, posyłając go na pobliskie drzewo.
   Wokół rozniósł się chrzęst łamanych kości, a potem zapanowała całkowita cisza.
Widział tylko ciemność. Opuściły go wszystkie siły. Walka trwała zaledwie kilka minut, a bolało go wszystko. Najbardziej serce. Zawiódł się na przyjacielu. Nie. To on zawiódł. Kolejny raz. Zniszczył jedyną dobrą rzecz w swoim życiu. Dopiero teraz uświadomił sobie co tak na prawdę zrobił. Wcześniej nie robiło mu to różnicy czy przeleci jedną laskę więcej. Z Lucy było inaczej. Całkiem inaczej.
  Obracał się powoli w nicości bez chęci życia. Z tej błogości wyrwał go krzyk.
- Zostaw mnie!
- Natsu co się z tobą dzieje? - mówiła dziewczyna łamiącym się głosem do chłopaka przyciśniętego jej ciężarem do ziemi. - Popatrz co mu zrobiłeś!
- Lepiej popatrz co on zrobił Lucy. Ktoś taki nie jest godzien należeć do Fairy Tail! - krzyczał różowowłosy
- Idioto!!! On jej nic nie zrobił! Widziałam ją dzisiaj w gildii.
- Przeleciał ją jak była pijana. Pewnie nie pamięta. - Jego twarz wykrzywił grymas złości i bólu.
  Erza szerzej otworzyła oczy i polóźniła uścisk, ale po chwili odzyskała rozum.
- On przecież nie... Przeginasz Natsu... Z resztą ona nie jest już księżniczką, którą trzeba bronić na każdym kroku. - warkneła do niego Scarlet.
  Z szeroko otwartych oczu chłopaka zaczęły płynąć łzy. Mimo deszczu, szkarłatnowłosa doskonale je widziała. I jeszcze te... Zadrżała.
- Nic nie rozumiesz! Idź się lepiej pieprzyć z Jellalem!Wszyscy jesteście tacy sami.
  Salamander zrzucił z siebie zszokowaną Tytanie i pobiegł w stronę lasu.
  Fullbuster nie miał odwagi się poruszyć. Patrzył tylko smutnymi oczami w rozjaśniające się powoli niebo. Nie zwracał uwagi leżą koło niego dziewczynę. Martwili się o swojego przyjaciela. O ostatnie wydarzenia w gildii. Gdzie się podział ten uśmiech, który gościł zawsze na twarzy Salamandra? Gdzie był chumor który wypełniał Fairy Tail? Niepokuj ogarniał ich serca i wyciskał łzy, które już po chwili przestali powstrzymywać...

 Po czasie, którego nikt nie mierzył:

- Widziałaś to? - zapytał cicho Grey, nadal leżąc na środku polany. Zachodzące słońce w końcu przebiło się przez gęste chmury. Deszcz ustał już dawno, pozostawiając tylko mokrą ziemie.
- Jego oczy... - mrukneła Tytania z przerażeniem, jakby czytając chłopakowi w myślach.
- Były czarne... - kontynuował Fullbuster.
- Czerwone...
- Co? - Grey podniósł się i oparł na łokciach. Utkwił wzrok gdzieś za horyzontem.
- Miał czerwone oczy...
- Całe, czarne jak smoła...- odrzekł z uporem Fullbuster
  Tytania podniosła się i siadła po turecku przed przyjecielem opuszczając głowę. Jej wzrok był jakiś nieobecny. Bezmyślnie skubała źdźbła trawy. Grey dołączył się do tego interesującego zajęcia. Minęło kilkadziesiąt minut zanim doszli do siebie.
- Czerwone tęczówki. Potem całe jego oczy ogarnęła ciemność - Przerwała nagle ciszę Tytania.
  Zadrżała na samo wspomnienie tego przenikliwego szkarłatnego spojrzenia i zalewającej go smolistej ciemności, obłedu. Czarna fala zasłaniająca przerażające czerwone tęczówki przepełnione żalem i bólem, napełniające niepokojem i smutkiem.
  Zapamiętała każdy najdrobniejszy szczegół mimo że trwało to zaledwie ulamek sekundy. Ten widok na dobre utkwił w jej głowie. Chciała krzyczeć i wygrywać włosy z głowy byleby tylko pozbyć się tego wspomnienia. Powstrzymywała się jednak całą siłą woli. Wiedziła, że jest to zapowiedź czegoś przerażającego. Czegoś co nastąpi niebawem i nie będzie przed tym ratunku.
- Tak głęboka, że można było w niej utonąć. I to uczucie...
  Ciarki przeszły po kręgosłupie Fullbustera. Ta ciemność, która wymazała z oczu przyjaciela wszelką litość, wspolczucie i wątpliwość... Nie była własnością Natsu. Pochodziła gdzieś z zewnątrz i wkradła się do jego serca. Ten widok zapamięta na zawsze. Niknącą nadzieje na życie. I ten przepełniony bólem wzrok zalany przez czarną fale nicości.
- Dzięki Erza. Gdyby nie ty...
- Nic by ci nie zrobił.
  Grey spojrzał pytająco na siedzącą koło niego szkarłatnowłosą dziewczynę.
- Przyszłam za późno... - Ze smutkiem spojrzała na Grey'a.
  Obwiniała się za stan przyjaciela. Zaschniętą już krew i duży siniak zdobiły jego prawy policzkek. Zlepione szkarłatną cieczą, mokre od deszczu włosy opadały ciężko na twarz Fubustera. Brudne, ciemne spodnie również nosiły liczne ślady walki. Jego oczy i twarz nabrały poważnego, przygnębionego wyrazu.
  Nie mogla znieść tego widoku. Spóściła wzrok, zakryła twarz dłońmi i kontynuowała.
- Stał nad tobą... Nic... Tylko... Stał i patrzył. Dopóki... Dopóki nie podeszłam - oddychała coraz ciężej - Nawet nie spojrzał w moją strone... Po prostu się podpalił... Chciał uderzyć... Ale... W ostatnim momencie... Zawachał się... Przewróciłam go i przygwoździłam do ziemi... Patrzył na mnie jakby nie wiedział o co chodzi... A potem... Lucy... Jego oczy... znowu... - mówiła urwanymi zdaniami Erza, jakby każde słowo sprawiało jej niezwykły ból.
- Wystarczy... - przerwał jej wypowiedź Grey
  Poczuła obejmujące ją zimne ramiona. Mimowolnie wtuliła się w nie. Chciała poczuć bezpieczeństwo. Tyle walk już przeżyła, tyle razy była na granicy śmierci, ale w życiu nie czuła się taka bezbronna jak wobec tej ciemności ukrytej w oczach jej przyjaciela...

********* 
Tej ciemności boi się nawet Tytania.
Kto już raz ją zobaczył, nigdy jej nie zapomni.
Samo jej wspomnienie naprawa obawą.
Kto się jej nie ulęknie?
Czy i tym razem miłość będzie ratunkiem?
Czy mrok ogarnie i twoje serce?
Odpowiedzi szukaj tam gdzie róże trwonią krwawe łzy.
Tak, tak
Nie boisz się, prawda?


★★★★★★★★
'czarne oczy 
Widzę czarne oczy 
To za mną kroczy 
Ze mną jest '
Laj laj laj
Uhhh.... nareszcie udało mi się dokończyć ten rozdział
Mam nadzieje, że się spodobał ;3
Przepraszam za wszelkie niedociągnięcia
Tak tak, nie umiem opisywać walk 
Nie doczekałam się żadnych podpowiedzi :c
Więc macie tu moje chore wymysły ;p
Mimo że święta to rozdział pojawi się z opóźnieniem
Coś schrzaniłam z fabułą i teraz muszę wymyślić jak  to naprawić XD
To do następnego ;) 

3 komentarze:

  1. O Żesz w mordę! Jestem pod wrażeniem naprawdę! Zdarzyły się co prawda literówki, ale i tak już jest lepiej niż na początku.
    Niech Natsu będzie z Lissaną lub Mirajane! Zależy, która Ci bardziej pasuję... Mam nadzieję, że ktoś uwolni go od tej ciemności i szkoda mi Graya tak bardzo, że zaczęłam śpiewać hymn na jego cześć! Dobra! Czas jechać by być na bieżąco!
    Pozdrawiam Lavana Zoro ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. O Żesz w mordę! x2 XDDD
    Nie no nie mogę to jest naprawdę wciągające! *^*
    Cóż, może biedny Gray i w ogóle ale mi i tak najbardziej szkoda Natsu, z którym coś się dzieje... T-T
    ....Albo okresu dostał i nie ma humoru....
    Tak czy inaczej ERZAAA *-*
    Idę czytać dalej xDD

    OdpowiedzUsuń
  3. ,,Idź się lepiej pieprzyć z Jellalem!"
    Padłam...
    Ogółem, rozdział świetny i nie rozumiem Natsu, obściskuje Lis, a walczy o Lu!
    Jesteś kretynem Dragneel.
    Gray: Zgodzę się.
    Natsu: ;-; Jakoś się ułoży....
    Lucy: ,,ŁŻESZ!"
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń