czwartek, 26 lutego 2015

Rozdział VIII - W chatce na uboczu


  Szybkim krokiem zmierzałam w stronę domu Salamandra, błądząc w gęstniejącym mroku i tonąc w błocie. Jedynym moim towarzyszem stał się księżyc, który tego dnia był w pełni. Oświetlał mi drogę lub zmieniał zwykłe krzaki w czyhające na mnie potwory. Zastanawiające, że choć tyle już przeżyłam, nadal przerażał mnie własny cień.
  Gdy w końcu stanęłam pod drzwiami domku na moją twarz wpłynął szeroki uśmiech. Rozejrzałam się jeszcze, na wszelki wypadek wokół siebie i zapukałam. Drzwi cicho skrzypnęły i otwarły się na całą szerokość, ukazując wnętrze chatki. Stanęłam jak wryta, wpatrując się szeroko otwartymi oczami w bałagan panujący w środku. Zlustrowałam jeszcze, w połowie wyłamane zawiasy i zepsuty zamek w drzwiach, którego Natsu nadal nie naprawił, po czym weszłam do środka. Brnęłam przez bałagan, rozgarniając butem rzeczy pod moimi stopami tak, żeby na nic nie nadepnąć. Z trudem dochodząc na środek pomieszczenia, stwierdziłam, że nie miało to najmniejszego sensu.
   Przetarłam twarz dłonią, a z mojego gardła wyrwał się głęboki jęk rozpaczy. Lepiej było poczekać w gildii. Dragneel'a najwyraźniej nie było, a ja miałam kompletnie dość jak na jeden dzień. Miałam ochotę, położyć się i przespać następny tydzień. Mogłam się przynajmniej zdrzemnąć. Chwyciłam tylko szklankę wody, stojącą na stole i wypiłam ją jednym chlustem po czym rzuciłam się na hamak, brudząc go krwią i błotem. Przecież i tak nikt by nie zauważył.
   Znów zaczęło padać. Miałam przeczucie, że coś jest nie tak, ale zwaliłam to na męczącego mnie kaca i ból coraz bardziej dający mi się we znaki. Sen przyszedł szybko i równie szybko odgonił go chłód. Zadrżałam, chociaż chyba bardziej z niepokoju niż z zimna. Uchyliłam powieki i nagle z hukiem spotkałam się z podłogą. Pech chciał, że akurat w tamtym miejscu nie była ona pokryta stertą ubrań. Jęknęłam cicho, czując ból rozchodzący się po moim ciele. Podparłam się na łokciach i uderzyłam czołem w podłogę, skupiając się na ołowianej kuleczce odbijającej się pod moją czaszką, a tym samym odpychając wzmagające się mdłości na skraj świadomości. Już wiedziałam, że jeśli podniosę wzrok to zobaczę coś, czego zobaczyć nie chciałam. Czułam czyjąś obecność, która nie wróżyła nic dobrego w ciemnym lesie, a mimo tego nie bałam się. Deszcz rytmicznie uderzał w szyby, a pokój wypełniało świeże i rześkie powietrze. Zaczęłam się podnosić. Najpierw na kolana, a potem dopiero z trudem na stopy. Gdy w końcu powróciłam do pozycji stojącej, świat wirował bardziej niż zwykle, nogi się pode mną uginały, a głód wywracał moje wnętrzności. Wystarczyło jednak tylko jedno spojrzenie na postać stojącą w drzwiach, a moje dolegliwości zbladły. Wtedy zaczęła się bać.
  Zgarbiony chłopak ze spuszczoną głową stał w drzwiach, podpierając się ręką o futrynę. Oświetlany od tyłu blaskiem księżyca, wyglądał jak potwór z koszmarów. Chociaż z drugiej strony wydawał się taki bezbronny. Jego ubrania były w strzępach, a ciemne włosy spadały grubymi stronkami na oczy. Drgnęłam niespokojnie, gdy jego usta poruszyły się, ale nie usłyszałam żadnego dźwięku. Nie usłyszałam go uszami. Ale dziwny głos odbił się w mojej głowie.
- Pomószszsz mi Lucccy...
  Cofnęła się o krok wpadając na coś i opierając się o to plecami. Chciałam z stamtąd uciec. Biec przed siebie i się nie odwracać. Chciałam, zakryć uszy i krzyczeć tak, żeby zagłuszyć szum w mojej głowie. Chciałam... Ale nie potrafiłam. Mogłam tylko wpatrywać w postać stojącą w progu, trzęsąc się ze strachu.
- Proszę, pomóż mi - powiedział, tym razem normalnie, ale tak cicho, że ledwo usłyszałam.
  Chłopak upadł na kolana, ale zdążyłam go złapać zanim uderzył twarzą w podłogę. Jakim cudem? Nie mam pojęcia. Wiem tylko, że był strasznie ciężki.
  Uniosłam jego głowę i przytrzymując go za ramie odgarnęłam prawie całkiem sztywne od brudu włosy. Jego oczy były zamknięte, a po policzkach spływały łzy, znacząc jasne smugi na pokrytej kurzem twarzy. Miałam dziwne przeczucie, że mnie słyszy.
- Skąd znasz moje imię? - powiedziałam najpewniej jak tylko mogłam, choć mój oddech był ciężki, jakby na klatkę piersiową przygniatał mi tonowy głaz.
  Na twarz wpłynął mu uśmiech, a oczy otwarły się. Były takie pełne nadziei, tak dobrze mi znane. Chciałam się odsunąć, ale ręka spoczywająca na moim karku skutecznie mi to uniemożliwiła. Jakim cudem był taki silny? Poczułam ciepłą krople spływającą po moim dekolcie, ale nie odważyłam się jej wytrzeć. Nie odrywałam się od jego spojrzenia, jednocześnie starając się żeby moje, choć w najmniejszym stopniu, było tak pewne.
  Trwaliśmy przez chwile w tej dziwnej pozycji, klęcząc na przeciwko siebie w progu. Cały jego ciężar był wsparty na mojej lewej ręce, w której powoli zaczynałam tracić czucie. Ciemne kosmyki wymykały się z pod mojej dłoni spadając z powrotem na jego twarz. On natomiast trzymał dłoń na mojej szyi i wydawałoby się to pieszczotliwym gestem gdyby nie kciuk wybijający się w moją tchawicę.
- Słuchaj uważnie.
  Moje usta otwarły się, ale jego spojrzenie zmusiło je do zamknięcia się ponownie.
- Nie mamy czasu. Jestem tym kogo miałaś nigdy nie poznać. - To jak mówił i jak na mnie patrzył dowodziło, że mimo siły, która od niego promieniowała, odczuwał niezrównany ból.
- I pokarze ci to o czym nigdy miała się nie dowiedzieć. Przejmiesz moje zadanie. - Chwycił moją twarz drugą ręką, jakby upewniając się, że go słucham.- Zabijesz Natsu Dragneel'a. - Z oczu znowu zaczęły płynąć mu łzy, może z żalu, może z bólu, nie zastanawiałam się nad tym. Nie chciałam go słuchać. Zwariował. Kim do cholery był, żeby kazać mi zabić przyjaciela? Intrygował mnie.
 - Luce! - potrząsnął mną ponieważ, moje myśli uleciały gdzieś daleko.
  Wpatrywałam się w niego nie mogąc wydobyć z siebie ani słowa. Ja również zaczęłam płakać. Srebrzyste krople spływały mi po policzkach, a następnie skapywały na próg między nami. Co się ze mną działo? Dlaczego go słuchałam? Dlaczego nie uciekłam, jak miałam szanse? Dlaczego jeszcze tam klęczałam?
- Nie - wyszeptałam, mimo że rozpadałam się na kawałki. Po raz kolejny spróbowałam się wyrwać. Puściłam jego ramie, a on ku mojemu zdziwieniu nie przewrócił się, ale jego twarz wykrzywił grymas bólu. Chwyciłam go za nadgarstki, ale nie poluzował chwytu. Odwrócił głowę w bok, jakby zbierając się w sobie. Poczułam tylko jak coś zaciska się wokół mojego ciała by potem eksplodować atakiem bólu.
- Zrozumiesz...- powiedział znowu patrząc mi w oczy - Nie zawiedź mnie mała.
  Miałam wrażenie, że pęknie mi czaszka, a ciało wyginęło się w nagłym ataku bólu, którego nie umiałam stłumić. Z łoskotem upadłam do tyłu i chwyciłam się za głowę, wierzgając nogami i zaciskając zęby. Chłopak, który również wylądował na podłodze podczołgał się do mnie i podniósł na łokciach.
- Zabije cię - Wycharczałam między atakami.
  Położył mi palec na ustach i spojrzał na mnie... ze smutkiem? W dupie miałam jego smutek. Bolało, tak strasznie bolało.
- Przepraszam, gdybym wcześniej... - Resztę jego wypowiedzi zagłuszył mój nieludzki wręcz wrzask. I osunęła się gdzieś w pustkę. Ból odszedł. Pozostały mi tylko słowa odbijające się echem w głowie: "Kocham cię. Kocham cię, Luce." i moja własna myśl jak mogłam być taką idiotką.



  ★★★★★★★★★
Jej *.* 400 wyświetleń ;D
No to wpada rozdzialik ;p
Trochę wymęczony i krótki, ale obiecuje, że kiedyś się zbiorę ;p

Lucynka się przerzuciła na trampki, a i tak źle kończy XD

Shapira: Luce, czy ty coś piłaś znowu, że się tak rzucasz obcym w ramiona? Ja nie wiem co się z tobą dzieje dziewczyno!
Lucy: Nienawidzę cię ._.
Shapira: Dobra, dobra idę się poznęcać nad kimś innym ;D


6 komentarzy:

  1. Czytałam ten rozdzialik już wczoraj, ale byłam już padnięta i misię nie chciało pisać nieproduktywnego komentarza.xD
    W każdym razie mam podejrzenie, że tym czarnowłosym chłopakiem może być mroczna wersja Natsu lub Zeref!xD To drugie bardziej prawdopodobne, lecz ja wciąż liczę na tą pierwszą opcję. :)
    Ps. Masz już jakiś paring, który będzie stuprocentowo pewniakiem?
    Pozdrawiam Lavana Zoro :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Hahah mam nadzieję, że jeszcze cię zaskoczę ;D Natsu kazał zabić samego siebie? Hmm.. ciekawa obcja ;p Zerefik mój Skarbek ranny? No way! XD Chociaż w sumie może Natsu wpadł w szał po wypiciu tej dziwnej wody w lesie? Hahah ciekawie ;p
    Parkingi! Zmorą mojego pisania! Nie mam pojęcia! Zobaczymy jak się to potoczy :p Może wszyscy umrą i nie będzie żadnych związków? Hahaha jestem sadystką XD Będę ich swatać w dalszych rozdziałach, a potem niszczyć tę miłość! Buhahaha

    OdpowiedzUsuń
  3. Wydaje mi się, że już komentowałam tego bloga, ale na innym koncie. :o
    Rozdział genialny. W T F, Zeref? A może Mard Geer? Lub jakiś Demon? A może Natsu...? Lub Gray! XD GAJEEL *-*
    Skomentowałaś mojego bloga. I W T F, cieszę się, że historia Ci się spodobała, ale ja i tak nie wiem, o jaki tekst chodzi. ;/ Mam ich trochę na blogu. xd
    Wszyyyscy umrą? Nein, nie może być, niech przeżyje Nalu! >Kłania się przed portretem NaLu<, oni mają przeszłość - ze mną. xD Jestem ich córką. xDD Przynajmniej próbuje być...?
    Pozdraaawiam i wenki życzę. c:

    OdpowiedzUsuń
  4. Hejka. :)
    Wpadłam, przeczytałam, czas skomentować. :D
    Może zacznę od minusów - masz naprawdę sporo błędów! Nie wiem jak ty to robisz, że ich nie widzisz, bo niektóre tak bardzo rzucają się w oczy, że aż źle mi się czytało. Przykładowo z tego rozdziału:
    "Przstanełam" - Przystanęłam.
    "chwile" - chwilę.
    "koleiny" - kolejny.
    "Uchyliłam oczy" - raczej powieki, oczy to można otworzyć.
    "zaczęła " - zaczęłam.
    "pokarze" - pokażę.
    Takich kruczków było jeszcze trochę, ale nie chce mi się wszystkiego wypisywać.
    Co do samego opowiadania - początek w sumie nijaki, zwykłe dni, mijające w gildii, tyle razy już przerabiałam takie rzeczy w opowiadaniach, że to już nudne jest. Na szczęście szybko zaczęło robić się mroczniej. Jestem ciekawa tego, czemu ktoś każe zabić Natsu i kim ta osoba w ogóle jest. Na plus na pewno jest to, że w porównaniu do pierwszych rozdziałów teraz piszesz lepiej i faktycznie z mniejszą ilością błędów.
    Będę śledzić dalej historię, zobaczymy jak to się potoczy, postaram się też wytykać Ci błędy, które będą mi się rzucać w oczy. ;)
    Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę mnóstwa weny! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No w końcu ktoś mi te błędy wytyka! Dzięki!
      Wiesz, dyzortograwia, dyslekcja, idiotyzm, zwał jak zwał, nie będę się tłumaczyć XD Po prostu nie ogarniam!
      Ale poprawie się! Obiecuje!
      Będę miała teraz czas to postaram się skorygować to co zobaczę :D
      Cieszę się, że chociaż w najmniejszym stopniu cię zaciekawiłam :D
      Mam nadzieję, że się nie zawiedziesz czytając dalej :D
      Pozdrawiam ;)

      Usuń
  5. Kiedy można spodziewać się kolejnego rozdziału... jakaś przerwa w rozdziałach sie pojawiła, jak widze.
    Zostało tylko czekać na rozdział.

    OdpowiedzUsuń